Ostatnio spieszyłam się do Nowohuckiego Centrum Kultury na wykład Wiesława Banacha o życiu i twórczości Zdzisława Beksińskiego. Wbiegłam do NCK mijając tłumy czekające w kolejce do kasy, potem wpadłam do pełnej sali na wykład i pomyślałam, że to fajnie, że Beksiński ściąga tyle osób.
Dyrektor NCK, Zbigniew Grzyb przedstawił gościa, który powoli wprowadzał w klimat sztuki Beksińskiego. Wiesław Banach, dyrektor Muzeum Historycznego w Sanoku opowiedział o dziejach rodziny artysty, o początkach jego kariery, a potem już tylko o jego sztuce i pokładach wrażliwości, które wpływały na jego wszechstronną twórczość.
Beksiński lubił grać, mówić rzeczy sugerujące coś innego niż było. Mylił rozmówców, wyprowadzał ich w pole i wpuszczał w maliny. Pewnie dlatego jest tak wiele jego sprzecznych wypowiedzi. Potrafił oswajać rzeczywistość, a to cenna umiejętność. Szkoda, że Tomek tego nie potrafił...
W muzyce
odnajdywał cały wachlarz wzruszeń. Muzyka była dla niego
ważniejsza niż malarstwo. Marzył o swoim studiu muzycznym.
Pisał,
fotografował, rysował, rzeźbił, malował. Zapobiegliwy, ostrożny,
dokumentujący każdą chwilę życia. Pisał dziennik. Kiedyś
notuje w nim, że nikt go nie odwiedza, że jest sam...
Robił ciepłe
zdjęcia żony z efektami impresjonistycznymi. Fotografował uczucia
– żona była jego modelką. Na zdjęciach widzimy niepokój, autor
podkreślał, wręcz uwypuklał starość ludzi, budynków. Częsta
symbolika na zdjęciach: ktoś schodzi z kadru, ktoś wchodzi w kadr
– śmierć, przemijanie. Fotografuje „obrazy” - długo ustawia
to, co chce zobaczyć obiektywem i zachować na kliszy. Stosuje
„ciasny kadr.” Postarza postaci. Pokazuje fakturę skóry, bawi
się światłem, lustrem. Widoczny motyw krępowania sznurkiem.
Fotografuje akty, które wyglądają jak rzeźby. Pełen
ekspresjonizm w zdjęciach i obrazach. W czasach sanockich lepił
rzeźby tylko po to, aby je odpowiednio sfotografować.
Nie podpisywał
obrazów, aby widz nie sugerował się nazwą, tylko zinterpretował
je po swojemu. Pokazywał to, co
czuł. Fotografował to, co miał w sobie, bo miał taką potrzebę.
Nie umiał odpowiedzieć na pytanie, dlaczego coś stworzył.
Tworzy drastyczne
obrazy. Ówczesna krytyka miała problem z jego pracami.
Inspirował się
sztuką Pabla Picassa – szukał w kubiźmie porządkowania formy.
Wzoruje się także na twórczości Paula Klee – inspiruje się,
ale w opozycji do Klee tworzy mroczne obrazy. Poznaje czyste piękno
rzeźby w twórczości Henry'ego Moore'a. Jego odpowiedzią na
twórczość Moore'a jest smutek, szarość i negatywna forma.
Uprawiał
heliotypię – rysunek plus fotografia. Stosował rozległe
techniki, wciąż odkrywał możliwości techniczne. Inspirowała go
ikona. Rozprawiał się z pop-artem, który jako radosna,
multiplikowana sztuka jest dla niego bez sensu, bo przecież wszystko
się rozpada.
Tworzył
„pracujące obrazy”, czyli obrazy, które mają „pracować”
przez lata i przez to wciąż się zmieniać, np. gdy coś z obrazu
odpadnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz