21 lutego 2016

O Igorze, co ze Smog(k)iem walczył

W smutną deszczową niedzielę wyruszyliśmy wbrew aurze, aby walczyć ze Smogiem, a raczej SmoGoSmokiem, czyli wziąć udział w warsztatch dla dzieci, na które zaprosił nas Bunkier Sztuki, Krakowski Alarm Smogowy oraz Niezależny Instytut Edukacji Emocjonalnej.

Przybyliśmy punktualnie, z pełnym plastikowych butelek i zakrętek plecakiem. Odkładaliśmy je od kilku dni, bo miał to być cenny materiał artystyczny i taki też był.

Na początku dzieci określały uczucia, jakie towarzyszyły zdjęciom na wyświetlanej prezentacji i poradziły sobie z tym zadaniem koncertowo! Bohaterami wyświetlanej opowieści o SmoGoSmoku była Mania i... Igor :) I okazuje się, że całkiem przypadkowo mój syn Igor, dobrał do pary dziewczynkę o imieniu Mania (jak w opowieści) i wspólnie robili SmoGoSmoka z użyciem kul styropianowych i czarnej bibuły.

Na powstrzymanie wstrętnego, obrzydliwego i śmierdzącego SmoGoSmoka dzieci miały pomysłów bez liku: jeździć więcej na rowerach, jeździć elektrycznymi samochodami, chodzić pieszo, nie palić śmieci, nie palić papierosów. Jednak najlepszym pomysłem było przygotowanie dobrych pozytywnych smoków z przyniesionych plastikowych butelek. Prace powstawały różne, a i pomysły zastosowania dobrych smoków były zaskakujące. 
Organizatorzy zapowiedzieli, że wspólne dzieło dzieci i rodziców, czyli wieloczłonowy SmoGoSmok wystąpi na Paradzie Smoków, cyklicznej krakowskiej imprezie.

Na zakończenie każde z dzieci dostało książeczkę o Mani i Igorze i SmoGoSmoku, a nasze SmoGoSmoki zabraliśmy do domu i przypominają nam o dobrej i pouczającej zabawie :)

Recenzja również na: www.czasdzieci.pl

14 lutego 2016

Cichociemni, czyli kto?

W ciepłe, lutowe przedpołudnie wybrałam się z 6-letnim pasjonatem historii i militariów do krakowskiego Muzeum Armii Krajowej, aby nietypowo spędzić tegoroczne walentynki. Była to nasza druga wizyta w tym niesamowitym miejscu, ale tym razem miała ona charakter uroczysty, bo powodem były warsztaty dla dzieci z okazji "Dnia Cichociemnych".

Warsztaty prowadził pan Artur Jachna z Muzeum Armii Krajowej w Krakowie, a na warsztat przybyły dzieci w różnym wieku. Pan Artur zaciekawił dzieci opowieściami o losach skoczków spadochronowych, czyli cichociemnych. Dzieci bardzo aktywnie uczestniczyły w zajęciach, a niektóre z nich wykazały się całkiem imponującą wiedzą.

Po solidnej dawce wiedzy na temat cichociemnych przyszedł czas na... lisa z origami. Dlaczego akurat lisa, a nie orła czy węża? Ano dlatego, że jeden ze skoczków nosił taki pseudonim. Zabawa była przednia. Co prawda nasz lis raczej przypominał kota niż lisa, ale nic nie szkodzi :)

Potem, ku radości warsztatowiczów, pan Artur wyciągnął z szafy wojenne rekwizyty: manierkę, radiostację i maskę przeciwgazową. Dzieci dotykały, przymierzały, a nawet próbowały dzwonić :)

Ostatnim punktem programu był pokaz eksponatów związanych z naszymi skoczkami, a wśród nich znalazły się: mundur, kurtka lotnicza czy rozłożona na części pierwsze wojskowa paczka żywieniowa.

Po obejrzeniu eksponatów zaciekawione dzieci wraz z opiekunami udali się na zwiedzanie wystaw Muzeum AK. Jedno wiem na pewno. Wszyscy połknęli bakcyla historii. I wrócą tu po kolejną porcję wiedzy. 

Recenzja także na: www.czasdzieci.pl

5 lutego 2016

Mam tę moc, czyli moc wrażeń na "Krainie lodu" w Tauron Arenie

"Mam tę moc. Mam tę moc" - ten tekst ostatnio wszędzie słyszałam, aż zaczął mnie irytować. Wszyscy wciąż deklarowali, że posiadają moc. Może naczytali się książek motywacyjnych? Nie dopytywałam, skąd ten cytat, nie chcąc wyjść na ignorantkę. 5 lutego wszystko stało się jasne.

Wybrałam się w późne piątkowe popołudnie do krakowskiej Tauron Areny ze swoim rodzonym małoletnim na pokaz filmu Walta Disneya "Kraina lodu - film z muzyką na żywo". Kiedy już przebiliśmy się przez tłumy rozentuzjazmowanych fanek i fanów Anny, Elsy, Kristoffa i Olafa i zasiedliśmy w sektorze z doskonałym widokiem na - w zasadzie na wszystko - naszym oczom ukazała się pięknie rozświetlona hala i gigantyczny ekran. Wszyscy czekali z niecierpliwością na pokaz.

I w końcu wszystko się zaczęło. Usłyszeliśmy, że razem z nami film oglądać będzie Zarząd Walt Disney Company. Dowiedzieliśmy się, że 600 osób pracowało przez 3 miliony godzin, aby powstało to arcydzieło.

I w końcu na gigantycznym ekranie zaczęto wyświetlać film, a znajdujący się tuż pod nim: Orkiestra Akademii Beethovenowskiej, Chór Polskiego Radia oraz soliści, znani z polskiej wersji filmu Walta Disneya zaczęli koncert. W pewnym momencie usłyszałam piosenkę ze znienawidzonym już tekstem i zaśmiałam się w duchu. Przynajmniej już wiem o co chodzi z tą "mocą". :)

Za każdym razem, kiedy soliści wykonywali piosenkę z filmu nagradzani byli gromkimi brawami, ale chyba najobfitszych doczekał się Czesław Mozil, filmowy bałwanek Olaf.

Warto było od czasu do czasu oderwać się od tego co działo się na ekranie i zerknąć na niedalekie okolice sceny, gdzie pląsały księżniczki i bałwanki. Dzieciaki musiały dać upust wielkim emocjom, w które obfitował film i w strojach księżniczek czy bałwanków biegały, piszczały, cieszyły się lub smuciły, w każdym razie reagowały bardzo żywiołowo na to, co działo sie na ekranie. Przede wszystkim wszyscy śpiewali! Dzieci doskonale znały wszystkie piosenki z filmu, a w takiej zmasowanej ilości dało to niesamowity efekt. Emocje wisiały w powietrzu. Z akompaniamentem muzyki, rzecz jasna...

Wyszliśmy z Areny nucąc, że "mamy tę moc"...

Recenzja również na: www.czasdzieci.pl