13 marca 2016

Mały Książę, czyli niedziela dla wrażliwców

Na pewno w dzieciństwie czytaliście książkę Antoine’a de Saint-Exupéry’ego "Mały Książę". Ja również i to wiele razy. Czytałam ją będąc w różnym wieku i za każdym razem odkrywałam coś nowego i odbierałam opowieść na nowo. Moje ostatnie spotkanie z "Małym Księciem" było dawno temu, ale wspomnienia wróciły w ubiegłą niedzielę, kiedy to wybrałam się z synem na spektakl "Mały Książę" do Krakowskiego Teatru Scena Stu.

Spektakl przedstawia w zaskakujący sposób znaną nam opowieść o chłopcu i jego wrażliwej, wymagającej róży. Scenografia jest raczej ascetyczna. Centralnym punktem sceny jest podnoszący się, podświetlony fragment sceny, który powoduje mocne skupienie uwagi widzów na aktorach. Zaprojektowane kostiumy, w których występuje każdy z aktorów są tak sugestywne i starannie przemyślane, że opowiadają o każdej z postaci prawie wszystko, dzięki czemu zbędna jest dodatkowa narracja czy opis postaci.

Efekty świetlne (reflektory, lasery) oraz mocna, zdecydowana muzyka powodują wzmocnienie siły przekazu spektaklu, a telebimy z wyświetlanymi obrazami uatrakcyjniają spektakl. Reżyser, Krzysztof Jasiński pokazuje "Małego Księcia" w bardzo nowoczesny sposób. Gra aktorów, ich zaledwie kilkumetrowa obecność od widza, efekty wizualne i dźwiękowe oraz nieprzyzwoicie piękne kostiumy to prawdziwa uczta dla oczu, uszu i duszy. To doskonały spektakl dla dzieci, ale chyba jeszcze lepszy dla dorosłych, bo pozwala zatrzymać się, wyciszyć i spojrzeć na świat w zupełnie inny sposób. Moim zdaniem spektakl nie ma absolutnie słabych stron.

Według mojej subiektywnej oceny dzieło artystyczne jest dobre, kiedy po obcowaniu z nim mamy wrażenie, że coś w nas się zmieniło, kiedy zaglądamy w głąb siebie.

Dokładnie z takim wrażeniem opuściłam teatr. Mój syn był szczęśliwy, bo spektakl mu się po prostu podobał, a ja czułam się jak po terapii u dobrego terapeuty. W dodatku na koniec spektaklu się wzruszyłam, ale to chyba taka reakcja na ujrzane piękno :)

Recenzja także na: www.czasdzieci.pl

6 marca 2016

Z wizytą u Krzysztoforka i Dorotki

W niedzielę 6 marca br. wybrałam sie z synem po raz kolejny do krakowskich Krzysztoforów, tym razem na przygotowane przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa przedstawienie "Strażnicy zaczarowanej księgi". Bohaterami przedstawienia był Krzysztoforek i Dorotka, mieszkańcy Krzysztoforów, którzy opowiedzieli widzom legendy krakowskie.

Rodzeństwo gościło różnych, czasem bardzo zaskakujących i ekscentrycznych krakowskich gości i co rusz miało ciekawe przygody. A to strażnik Miasta Krakowa, a to Żak, który miał pomóc w odszyfrowaniu tajemniczej księgi, ale pożarł wszystko, co ugotowała Dorotka, a to sepleniący szewc, a to diabeł znaleziony w piwnicy...

Spektakl przebiegał dynamicznie, był bardzo energetyczny. Dzieci miały aktorów dosłownie na wyciągnięcie ręki i bardzo zaangażowały się w spektakl - np. pomagały szewcowi przygotować strawę dla smoka. Nie mogły usiedzieć na miejscu, bardzo aktywnie uczestniczyły w spektaklu.
O dziwo rodzice byli również bardzo zaangażowani, zwłaszcza jeden z opiekunów, który brawurowo "zagrał smoka", za co został obdarowany gromkimi brawami oraz jedna z mam, która wcieliła się w rolę królewny.

Na koniec spektaklu dzieci zrobiły sobie pamiątkowe zdjęcie z Krzysztoforkiem i Dorotką.

Przedstawienie "Strażnicy zaczarowanej księgi" dostarczył wszystkim widzom, zarówno tym małym, jak i dużym, wielu emocji, ponieważ akcja na scenie działa się szybko, a sam spektakl był suto okraszony poczuciem humoru. Wszyscy na moment przenieśliśmy się do świata krakowskich legend i tajemnic ukrytych w Pałacu Krzysztofory, a była to bardzo ekscytująca podróż.

Recenzja także na: www.czasdzieci.pl