25 lutego 2017

Justyna Bednarek "Pięć sprytnych kun" - recenzja

Justyna Bednarek, kuny, książka dla dzieciUwaga! Uwaga! Kuny grasują! Nie są złośliwe, ale sprytne i niezwykle inteligentne. A jak gotują! Tak, tak, gotują, bo rzecz będzie o gotowaniu. A wszystko zaczyna się od klipsów z perełką i zupy.


Pięć cwanych kun i pyszne jedzenie, tak można by jednym zdaniem zrecenzować książkę Justyny Bednarek, ale byłaby to bardzo płytka i powierzchowna recenzja, bowiem książka kryje dużo, dużo więcej. Zawiera wątek kryminalny i sporo tajemnic. Niesie z sobą mnóstwo humoru i emocji. Nieustannie trzyma w napięciu. Zaskakujące wydarzenia i zwroty akcji powodują, że nie można się od niej oderwać. Miłość, przyjaźń, dobro i jedzenie. Tego nam w książce nie zabraknie.

Powiedzmy sobie szczerze. Kuny zwykle kojarzą się negatywnie. Jako szkodniki przegryzające kable w samochodach oraz niszczące strychy i poddasza. Autorka książki sprytnie ociepla ich wizerunek i wyjaśnia, że te małe zwierzątka nie robią tego złośliwie, ale zwyczajnie szukają ciepła i schronienia. W książce, dodatkowo, kuny są wyjątkowymi smakoszami. Grasują, najczęściej w kuchni, choć niekoniecznie w swojej, ale przede wszystkim wykonują tajną misję.

Tajna misja związana jest z jedzeniem, a każda kartka książki nim pachnie! Nie, to nie farba drukarska, to czubrica, mirabelki i smażone kwiaty mlecza. Pachnie wybornie. Uruchomcie wyobraźnię, a również to poczujecie. Dzieciom czytajcie przed posiłkami. Gwarantowany sukces w postaci zjedzonego dania. Z resztą nie tylko z tego powodu warto czytać ją dzieciom. Przede wszystkim książka niesie z sobą ponadczasowy przekaz, że w życiu ważna jest miłość, przyjaźń i to one w końcu zwyciężają. Ważne jest też, że dzięki książce dzieci poznają nowe smaki, nazwy przypraw czy warzyw, a zabawnie rymowane przepisy zachęcą je do pichcenia z rodzicami.

Książka jest pięknie ilustrowana, a na końcu czeka czytelnika niespodzianka w postaci przepisów kulinarnych.

Jeśli uda Wam się doczytać książkę do końca i nie pobiegniecie do lodówki coś przekąsić, to będzie to oznaczało jedynie tyle, że musicie ją przeczytać ponownie. Czytajcie zatem i gotujcie całymi rodzinami, bo warto.

Ekhem. Polecam zupę z cukinii. Jest wyśmienita!

Recenzja również na: www.miastodzieci.pl

17 lutego 2017

Zwierzęta w Krakowie, czyli jeże, jerzyki i kompania

jerzyk, jeż, gniewosz, modraszek. nietoperz, KrakówCzy gniewosz się na kogoś gniewa? Ssak to? Gad? Czy inne licho? Czy jerzyki to małe jeże? A modraszek? Kim jest? Ktoś go widział?


Na takie pytania odpowiadali uczestnicy warsztatów przyrodniczych, które odbyły się w ubiegłą niedzielę w kawiarni „Cheder” na krakowskim Kazimierzu. Spotkanie prowadzili przedstawiciele Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie.

Jako pierwszy przedstawiony został znany nam doskonale jeż, który w naszym mieście mieszka w parkach, lasach i ogrodach. Jeż zasypia na zimę, wtedy jego serce wykonuje jedynie 5 uderzeń na minutę zamiast średnio 200, a temperatura ciała spada z ok. 35°C do niespełna 4°C. Żywi się owadami, a nie jabłkami, z którymi jest kojarzony. Dorosły jeż jest dumnym posiadaczem 7000 kolców, a osesek ma ich zaledwie 100. Jeż ma słaby wzrok, ale za to czuły nos. Jeże, gdy wyczuwają niebezpieczeństwo zwijają się w kulkę i fukają. Jeśli znajdziemy małego jeża późną jesienią, zaopiekujmy się nim, ale dorosłych osobników nie zabierajmy do domu. Największym zagrożeniem jeży jest niestety człowiek, a dokładnie człowiek za kierownicą samochodu.

Jerzyk natomiast, to nie mały jeż napisany z błędem ortograficznym, ale maleńki, cwany ptaszek. Waży od 30 do 50 gram. Potrafi latać non stop np. cały rok. W locie zbiera pożywienie, materiał na gniazdo, krople deszczu, a nawet śpi. Lata z prędkością do 200 km/h na wysokości do 2,5 km. Przylatuje w kwietniu i zakłada gniazdo na wysokich budynkach lub w szczelinach skał. W mieście mieszka nawet na wieży kościelnej, więc nie bądźmy zaskoczeni, gdy zobaczymy jerzyki latające wokół Kościoła Mariackiego, bo najprawdopodobniej będą mieć tam swoje gniazda. Często bywa mylony z jaskółką, a nie powinien, bo nie jest z nią spokrewniony, a różni się od niej znacznie, ponieważ dorosły osobnik jerzyka jest czarny, a jaskółka ma biały brzuszek.

Z kolei modraszek, przepiękny niebieski motyl, zamieszkuje łąki pełne aromatycznych ziół, gęstych traw i kwitnących kwiatów. Upodobał sobie krakowski Zakrzówek, ale też Łąki Nowohuckie.

Innym latającym mieszkańcem Krakowa są nietoperze – co prawda, nie kojarzą się z naszym miastem, a jednak są ich mieszkańcami. Są ssakami i jedynym gatunkiem ssaków potrafiących latać. Mają bardzo słaby wzrok. Najczęściej śpią w jaskiniach czy na strychach, w dodatku głową w dół. W Krakowie, Smocza Jama to ich ulubione miejsce.

I w końcu przyszła pora na tytułowego gniewosza. Kim jest ów gniewosz? Dzieci dzielnie zgadywały. Padła nawet propozycja, że jest to tasiemiec. Otóż nie. Gniewosz to po prostu wąż w dodatku cudak jajożyworodny, bo wykluwa się z jaj, ale samica ich nie wysiaduje, ale bohatersko nosi z sobą. W Polsce występują 4 gatunki węży: gniewosz, zaskroniec, żmija zygzakowata i wąż Eskulapa. Jest jeszcze niejaki padalec, ale nie dajcie się zwieść, bo nie jest to wąż, ale beznoga jaszczurka. Gniewosz jest sąsiadem modraszka. Razem mieszkają na Zakrzówku.

Po solidnej dawce wiedzy teoretycznej wzmocnionej zdjęciami i filmami o poszczególnych zwierzętach, nastąpiła część praktyczna. Każdy uczestnik warsztatów został zaopatrzony w mapkę z naniesionymi miejscami, w których żyją nasi bohaterowie oraz foldery, które mogą też posłużyć jako inspiracja do odwiedzenia ciekawych przyrodniczo miejsc w Krakowie. Dzieci przygotowały własnoręcznie breloczki i magnesy na lodówkę z obrazkami omawianych zwierząt, a każde dziecko zostało odznaczone plakietką „Zielony Bohater Krakowa”.

Jestem przekonana, że wszystkie wykonane prace zajęły dumne miejsce w każdym domu, a wiedza dzieci oraz towarzyszących im rodziców wzbogaciła się o atrakcyjne miejsca na spacery, gdzie zapewne wkrótce się wybiorą i zupełnie inaczej będą spoglądać na otaczającą ich przyrodę.

Recenzja również na: www.czasdzieci.pl 

jeż, jerzyk,modraszek, gniewosz, nietoperz

jeż, jerzyk, gniewosz, nietoperz, modraszek

jeż, jerzyk, modraszek,nietoperz, gniewosz

jeż, jerzyk, nietoperz, modraszek, gniewosz

jeż, jerzyk, modraszek, gniewosz, nietoperz

8 lutego 2017

Batman z LEGO, a LEGO z Batmanem

lego, superbohater, batman, film

Małoletni został zaproszony przez kolegę na premierę do kina. - Fiu, fiu. Będzie fajnie - pomyślałam. Dzięki temu, że zaproszenie było dla dwóch osób, zaliczyliśmy wspólnie premierę filmu „Lego Batman: Film” w IMAX Kraków.


Dzień był trudny. Jechałam ze spotkania ze strachem, że nie zdążę, a wizja tłumów do wejścia mocno mnie przerażała. Dosłownie wleciałam do domu, w przejściu wymieniłam garderobę z eleganckiej na nieco mniej i pojechaliśmy. Panowie w aucie już byli mocno podekscytowani, a poziom ekscytacji rósł wraz ze zbliżaniem się do celu. 

Ustawiliśmy się w kolejce po darmowy popcorn i colę i wparowaliśmy na salę. Zaopatrzeni w okulary do 3D daliśmy się porwać filmowi. Założyłam, że będzie to kolejny film dla dzieci, na którym jeśli się nie wynudzę, to może chociaż wyśpię. Jednak ani się nie wynudziłam, ani nie wyspałam :) Dzieci oglądały z zapartym tchem znane im przygody Batmana, a co chwila dały się słyszeć głośne wybuchy śmiechu w wykonaniu w większości ich dorosłych opiekunów. 

Jako fanka Batmana o twarzy Michaela Keatona i skryta wielbicielka klocków LEGO jestem zachwycona filmem! Moją wiarygodność wzmacnia fakt, że po raz pierwszy jadłam popcorn w kinie, pożarłam go w całości (serio, nie wiem kiedy), a jak już pożarłam swój przydział, to sięgnęłam po porcję syna. 

Z resztą szkoda czasu! Biegnijcie lepiej do kina. Batman nie będzie na Was wiecznie czekał! ;) 

Bardziej merytorycznie czytajcie tutaj: Najlepszy film o Batmanie

6 lutego 2017

Bochnia. Miasto, które śpi na soli

Małopolska, Bochnia, Kopalnia SoliWycieczka do Bochni była na absolutnym spontanie. Wstałam rano i rzuciłam hasło, że proponuję wycieczkę do Bochni, a za godzinę mamy pociąg. Zachwyt na buzi syna utwierdził mnie w przekonaniu, że to dobry pomysł.